O pokerze słyszał chyba każdy. W tą 'karciankę' najczęściej grają bossowie mafii w filmach, w tej grze można stracić wszystko lub wygrać fortunę - i to właśnie tak pociąga ludzi.
Uważaj, z kim siadasz do stołu - pól biedy, jeśli grasz na zapałki albo w 'rozbieranego' - najwyżej stracisz spodnie. Ale kiedy na stole leży garść żetonów zasada jest tylko jedna - albo ty ich, albo oni ciebie obedrą ze skóry. Nie ma innej możliwości.
Wielkim mistrzem pokera był niejaki Stu Ungar, Arcymistrz, Wielki Czarodziej. Przez ostatnie 20 lat 'chwytał' Las Vegas szturmem, wygrywając miliony, które następnie wydawał na konie, kokainę i... piękne kobiety. Jeden z dziennikarzy pisze, że Stu był geniuszem - jego iloraz inteligencji to wskazywał. Potrafił kalkulować wszystko w mgnieniu oka i właśnie dzięki temu wzbił się na wyżyny pokera. Był Żydem urodzonym w 1953 roku w Nowym Jorku, w dzielnicy zamieszkanej przez włoską mafię. Był niezwykle uzdolniony matematycznie. Kiedy miał tylko 10 lat, siadał do stołu z ludźmi starszymi od niego trzy, cztery razy - zawsze wygrywał. Gdy miał 13 lat umarł mu ojciec, następnie matka. Miał młodszą siostę, która musiał utrzymać, więc rzucił szkołę i zaczął zarabiać dzięki kartom. Mafia dawała mu pieniądze, a on je pomnarzał w jakichś podejrzanych spelnunach. Gdy wygrał dzielił się łupem z gangsterami, a wygrywał zawsze. Nie interesowała go kasa, którą tracił obstawiając konie na wyścigach, lecz sama gra - poker. W roku 1978 słabość do koni prawie go wykończyła - stracił wtedy na zakładach 375 000 dolarów, które pożyczył od jednego z gangsterów. Nie mógł spłacić długu, więc uciekł do Los Angeles, potem do Las Vegas, gdzie wygrał 320 000 i oddał forsę. W Las Vegas Stu grał już na całego. Słynnego gracza - Amarillo "Slima" Prestona 'skaleczył' na 25 000 dolarów, puścił z torbami Doyle'a Brunsona, trzykrotnego mistrza World Series (mistrzostwa świata w pokerze), podobnie urządził Freda Ferrisa. Ferris próbował się wymigać od gry z Ungarem, żądając olbrzymich stawek za wejście - Stu nie mógł zapłacić, więc już 'wychodził', ale wtedy Jack Binion, były właściciel słynnego Horsehoe Cassino, za 25 procent ewentualnej wygranej wyłożył pieniądze na stół, dzięki czemu Stu rozgromił Ferrisa. Kolejne mistrzostwa były popisem Ungara - zgarnął wtedy miliony. Wkrótce potem kupił olbrzymi dom w Vegas i ożenił się w 1982 z Madeline Wheeler, w tym samym roku urodziła się im córeczka, Stephanie. Stu nie potrafił jednak cieszyć się tym, co miał - znikał na długie tygodnie z domu, spędzając czas z przypadkowo poznanymi kobietami_lekkich_obyczajów. Pewnego razu wyjechał na turniej futbolu amerykańskiego z milionem dolarów - wrócił z ośmioma tysiącami... długu. W jego życiu pojawiła się jednak jeszcze jedna rzecz, którą Stu pokochał - kokaina. Mówił, że wystartował delikatnie - najwyżej gram na tydzień. Potem zaczął brać więcej, bo to pomagału mu przy grze. "Brałem ją do domu" - mówił - "Robiła mi dobrze". W połowie lat osiemdziesiątych powiesił sięjego adoptowany syn - Richard, potem zostawiła go żona zabierając ze sobą córkę. W 1992 sprzedał za 168 000 dolarów swój ogromny dom. Był na dnie, spał gdzie się dało, a czas spędzał wśród dealerów i tanich panienek. Pomógł mu wtedy Billy Baxter, szuler, który zapłacił za niego 10 000 dolarów za wejście do World Series - powrót Ungara wywował śmiech. Po dwóch dniach już nikt się nie śmiał. Trzeciego dnia został przechrzczony ze "The Kid" na "The Comeback Kid Ungar". W dniu finałów miał 700 000 żetonów. Kilka miesięcy później znów spadł na dno - konie, narkotyki i panienki wzięły górę. Następnego roku Baxter znów zapłacił za wejście Stu do turnieju mistrzów, rozgrywanego w Binion's Horsehoe Cassino turnieju. Ten jednak nie czuł się na siłach. Zniknął. W listopadzie 1998 roku Ungar podpisał z gamblerem i inwestorem z Vegas, Bobem Syupakiem umowę, na mocy której Bob zobowiązał się zapłacić długi pokerzysty i opłacić jego gry za udział w zyskach. Już na drugi dzień Stu uciekł. Na szczęście Bob był wyrozumiały i go nie wywalił, ale wysłał człowieka, który znalazł Ungara leżącego na wodnym łóżku - z głową w poduszce. - Może pan zamknąć okno? - zapytał - jest mi strasznie zimno. Następnego dnia Ungar nadal leżał - był już zimny. Jako oficjalną przyczynę zgonu podano arteriosklerozę.
Uważaj więc, bo jeśli masz talent, możesz skończyć podobnie... Gdy ujrzysz przy pierwszym rozdaniu na kartach zielony napis - "The Poker has you..." - lepiej spraw, żeby było tym ostatnim... ;)